piątek, 25 czerwca 2010

Największy balast

Wiedza o tym, że zmarł dwa dni temu jest teraz największym balastem. Po prostu zamknął oczy, kładąc się do snu i rano...rano już ich nie otworzył. Był stary, był chory i był dla mnie wszystkim. Prowadził mnie przez życie, póki sam nie skończył go w swoim łóżku, ubrany w spraną piżamę, którą kupiłem mu, podczas jego ostatniego pobytu w szpitalu. A teraz siedzę tu, w fotelu, zmęczony i przerażony. Dłonie zaciskam mocno na oparciu, ślinę przełykam głośno, nie myślę o niczym, w głowie mam czarną, przeraźliwą pustkę. I tylko ten żal, i ta niepewność, i ten strach, co zatyka mi gardło i nogi zmienia w drętwe, nieruchome drągi, bo wiedza o tym, że zmarł, jest teraz największym ciężarem- nie do uniesienia, nie do pojęcia...


I jego głos, wzywający mnie cicho z sąsiedniego pokoju, że już czas podać mu lekarstwo.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz