środa, 23 czerwca 2010

Jedenaście kotów

Gdy pewnego ranka otworzyłem oczy, miałem obok siebie jedenaście kotów. Później, ale to później, siedem z nich zostało pożartych przez myszy, a trzy przymarły głodem.

Wychodząc z mieszkania, żegnając się z nimi szczękiem kluczy w zamku, usłyszałem jeszcze sąsiada zza ściany, który szczekał i szczekał, przywiązany do nogi kuchennego stołu. Pewnie bidula głodna, miski wylizane, a Azor wszystko co miał zeżarł i niczym się z nim nie podzielił. Trudno... choć szkoda chłopa.
Wyszedłem z klatki wprost na świeże, rześkie powietrze dopieszczone do rozkoszy ledwie wyczuwalną nicią woni kwitnącej jabłoni i...

...czyżbym to zrymował? Chwilę, muszę to zapisać bo biorę udział w konkursie OKE na nowego wieszcza narodowego. Nie mam trudnego zadania, bo z konkurencji to udział bierze tylko kilka osób. Większość to laureaci z technikum samochodowego gdzieś spod Krakowa, a oni rymują tylko do silnika. Bo w rytm pracy silnika dobrze się sika. No nawet niezłe, ale z tą jabłonią to musicie przyznać, że lepsze.

Idę prosto, idę przed siebie i jeszcze tylko muszę skręcić, żeby dalej iść prosto. Prosto przez miasto, prosto do biblioteki, prosto w jej drzwi. Prosto PRZEZ, prosto DO i prosto W- warto powtórzyć, może się przyda. Nigdy nie wiadomo, co mi każą napisać, jak będę na etapie wojewódzkim. Ale chyba coś im powiem na ucho, że z tym psem to zły pomysł- no jak ma pies psa karmić? I teraz ten drugi chłopina szczeka i szczeka głodny, a ten pierwszy chłopina merda ogonem , szcza gdzie popadnie i tyle go to obchodzi.

Dobra, do rzeczy- da mi pani książkę? No jak to „po co mi”? To biblioteka, chyba po to się tutaj przychodzi, co nie? No ale co: „po co mi”? Ta książka? No żeby wypożyczyć, przecież kartę sprawdzają na konkursie, czy wypożyczył taki uczestnik jak ja, na przykład, jedną książkę na miesiąc, bo jak nie no to tyle- kreska. I jakby się pani czuła, jakby pani pozbawiła naród wieszcza? No dobrze, przepraszam, trochę mnie uniosło. Gdzie „poniosło”? Aaa, poniosło- dobra, zapamiętam, że tak jest poprawniej. Bardziej poprawnie- też okej. To wypożyczy mi pani tą książkę? Proszę, słucham? Obojętne.

Wracam do domu, nie wiedząc nawet ile czasu straciłem na rozmowę z tą tępą babą w bibliotece, co nie wie po co tam siedzi i co ma robić z książkami. Ona tam pracuje, a ja jej dopiero muszę powiedzieć, co się z książką robi- że się ją pożycza i potem oddaje. Jak zostanę już tym wieszczem, też to zmienię. Bo chyba takie kompetencje w państwie pełni wieszcz, o ile dobrze się orientuję.

Szczęk kluczy w drzwiach, mieszkanie wita mnie przyjemnym chłodem i mrokiem. Lekko zmrużone powieki żaluzji za plecami, stary fotel, wygodny i zielony. Książkę odkładam na stolik, gdzie będzie leżała przez najbliższy miesiąc, aż kurz zamaże stare litery z okładki. W fotelu rozsiadam się wygodnie, garść suchej karmy wkładam sobie do ust, drugą podsuwam jedenastemu kotu, ostatniemu, który mi został, żeby jadł łapczywie i kąsał mnie po palcach. A kiedy już obaj skończymy jeść, jeszcze jeden głód odezwie się w naszych głowach natarczywym głosem, którego nie zagłuszy nawet szczekanie sąsiada za ścianą.

To ta myśl, napastliwa i niewdzięczna, że tak naprawdę nie po to tutaj jestem. Że, nim wyszedłem z mieszkania, ktoś kazał mi kogoś tutaj znaleźć i ktoś chyba powinien znaleźć tutaj mnie. Że te cienie żaluzji na ścianie, które obserwuję w skupieniu, są tak płaskie i cienkie, choć przecież powiedziano mi, że będą coś znaczyć. Że ktoś, kogo imienia nie znam, miał żyć tu wiecznie i nigdy stąd nie odejść, bo człowiek równy bogu dał mu nieśmiertelność- a ja nie potrafię sobie nawet przypomnieć kim byli i na czyich zimnych grobach chcę zapalić znicz, choć bardzo mnie to dręczy.

Pamiętam tylko, że miałem jedenaście kotów, z czego siedem zostało pożartych przez myszy a trzy przymarły głodem. I nikogo to nie dziwiło, bo od dawna nikt tutaj niczego nie czytał, nikt nie był świadomy po co i dlaczego-
i nikt nie wiedział, jak powinny umierać koty.


4 komentarze:

  1. Cóż ja tutaj mogę skrobnąć, co by nie było, że jestem subiektywny ;) Ciekawe metafory, głęboka warstwa emocjonalna, melancholijna atmosfera i sporo tylko na pozór błahych pytań - to wszystko do czego zdążyłeś mnie już przyzwyczaić, aczkolwiek dalej piekielnie interesujące i opakowane w charakterystyczny dla ciebie, długo już rozwijany styl.

    OdpowiedzUsuń
  2. A żeby nie było - to pisał dux

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponieważ Krzysztof zamieścił taki sam komentarz jak na HO, to ja też pozwolę sobie na to samo:

    "Jeśli takie teksty powstają, to znaczy, że literatura jest wciaż powabną panną na wydaniu. I chwała za to!"

    A swoją drogą, to świetnie zapowiadający się blog!

    Rafał

    OdpowiedzUsuń